sobota, 29 września 2012

Środa

Środa , 3 październik, Kraków.
Tak, już wszystko zrobiłam co należy została teraz tylko rozmowa z sądem ostatecznym. Wiem, wiem to pryszcz na dupie i wgl, ale mam stresa...
Do magicznej godziny 9.00 za 4 dni raczej mi nie przejdzie....

Humor poprawiam sobie tylko tym, że później , choćby nie wiem co będę cieszyć oczy widokiem krakowskich rynku i kamieniczek :)


środa, 26 września 2012

Wiza

Dziś kończę beztroskie leniuchowanie. Przede mną dużo pracy. Jutro odwiedzę lekarza, fotografa, bank, starostwo, sąd i pocztę.Będzie też wypełnianie tej całej deklaracji, na której myśl drżę.
Jeszcze nie zdecydowałam gdzie iść do konsulatu : Kraków czy Warszawa? :)


Wczoraj przeglądając moją stronę w CC, zobaczyłam mój plan lotu!!!

22 października, British Airways, godz 12.05 z Okęcia->16.00 Londyn-> 18.40 NY!!! :)

Widziałam, że leci nas kilka dziewczyn, fajnie ;)

Trzeba by się skontaktować.

Jak któraś to czyta to czekam na e-meil : madz321@o2.pl :))))

niedziela, 23 września 2012

Halo

Zawsze gdy słucham tej piosenki, czuje motyle w brzuchu.

Słyszę miłość i wdzięczność.

A teledysk.. Klasa sama w sobie.





"Everywhere I'm looking now
I'm surrounded by your embrace"

środa, 19 września 2012

Ballycotton

Ciągle myślami jestem w Irlandii. Gdy wracam z wakacji, z jakiegoś zupełnie innego miejsca od tego w którym mieszkam,  mam takie uczucie, że mnie TAM wcale nie było, że to tylko moja wyobraźnia.
Dowodami, które łamią tą tezę są zdjęcia, nowi znajomi oraz kilku przyjaciół.

Ballycotton był kompletnie niezaplanowany. Brak miejsca w autobusie zmierzającego do innego miejsca spowodował, że trzeba było zmienić trasę. Moja towarzyszka zaraz stanęła przy mapie i pokazując mi palcem mówi : 'Tu jest pięknie! Jedziemy'. Jako, że uwielbiam szybkie,  spontaniczne decyzje, zgodziłam się.
I znowu cały dzień czułam się jakbym pomyliła kraje. Słońce rozpieszczało, a widoki i uczucia zapamiętam na długo. W takich momentach chce mi się płakać ze szczęścia. Cóż chyba jestem zbyt emocjonalna :)
W Ballycotton  okazało się być nieco chłodniejszą odmianą raju :)

















Zachwycałam się niebem i słońcem rzecz jasna! :)
Nawet dziś patrząc na to zdjęcie nie mogę uwierzyć, że to Irlandia.
Zaciekawiły mnie krowy pasące się nad brzegiem oceanu. Przyznać trzeba niecodzienny widok ;)
Mam nadzieję, że mając taki widok krowy są choć trochę szczęśliwe.




Ścieżka wiodąca wzdłuż wybrzeża. Dzięki niej, a właściwie pracy zapewne kilkunastu osób mogłam doświadczyć tego piękna.

Zeszłyśmy na dół by odpocząć.

Bardzo ciekawiły mnie wyrzutki z oceanu.
Przypadkiem odkryta plaża z piaskiem :)





Gdy kończyłyśmy naszą wędrówkę słońce schowało się za chmurami :)

piątek, 14 września 2012

Co u mnie

Lekarz odwiedzony. Noga nastawiona. I ok 3 tygodni rekonwalescencji i chodzenie o kulach. Myślę, że potrwa to  szybciej.
Trzeba sie wziąć za załatwianie dokumentów. 
Wiec narazie jestem skazana na leniuchowanie w łóżku, nadrabianie książkowych, telewizyjnych i muzycznych zaległości :) Cieszenie się domem.
 Jest przyjemnie. Choć chodzenie do toalety jest nie lada wysiłkiem.

..............................................................................................................................................................



Chciałam pochwalić się wygraną w comiesięcznym konkursie organizowanym przez Macieja Bennewicza.
TU możecie przeczytać mój tekst. Mam nadzieje, że skłoni do refleksji.

wtorek, 11 września 2012

Back

Dla ogólnej wiadomości dziś 11 września (!!!) o 00.50 wylądowałam w Katowicach. O fakcie, że lecę wieczorem w poniedziałek dowiedziałam się w południe. Była to ciężka decyzja, ale nie miałam wyboru..
W niedziele widząc młodego na górze łóżka piętrowego ( gdzie wchodzić mu nie wolno ) chciałam go ściągnąć. No i tak ściągnęłam, że oboje spadliśmy. Z tą różnicą, że on leżał na mnie, a ja upadłam na moją lewą nogę, a dokładniej na kostkę...Ból masakryczny, a później noga tak spuchła, że chciałam do lekarza. A lekarz wiadomo kosztuje,a ubezpieczenia nie posiadam...Pomijając ten fakt byłam niezdolna do pracy..
Więc hostka zaproponowała powrót do Polski. Dzięki znajomościom na lotnisku za bilet kupiony tego samego dnia zapłaciłam 60 Euro a nie 110. Duża różnica prawda?
Wiec siedze teraz w moim ukochanym  pokoiku i..czuje sie jak w Polsce. Dosłownie..
Troche przykre, bo wyczuwam tą pesymistyczną mentalność. Straszne. 
Ale najważniejsze, że dziś do lekarza, bo mam niewiele ponad miesiąc do wyleczenia ....

piątek, 7 września 2012

Cliffs of moher

Byc w Irlandii i nie zobaczyc najslynniejszych klifow to chyba grzech.Wiec wykupilam wycieczke, objazdowa, pokazujaca wiele innych atrakcji po drodze, lecz wiadomo o co naprawde chodzilo :)
Wszystko kosztowalo 30 Euro. Pragne zaznaczyc, ze od Corku do owych klifow jest kawalek. Jednak wrazenia sa bezcenne. Ja osobiscie czulam sie troche przygnebiona. Stojac nad przepascia czulo sie smutek. Zwyczajny smurtek. Moze zawladnely mna duchy samobojcow?  Kto wie? :)
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 
Generalnie chodzenie po klifach jest zabronione.
Ale wchodza wszyscy :)
 
Czujecie nostalgie? :)
 
 

środa, 5 września 2012

Laptop is broken..

Laptop zepsuty i pisze z biblioteki. Fajnie ze mam dostep 1 godzine dziennie ( uzywajac karty bibliotecznej Hostki ).
Panie mile, pomocne. Usmiechaja sie nawet gdy robisz glupie miny podczas niezrozumienia rozmowcy :)
Podoba mi sie to bardzo.
 
Jutro badz pojutrze przyniose zdjecia z moich magicznych irlandzkich podrozy i napisze co nie co.
 
A poki co ciesze sloncem, ktore zagoscilo w irlandzkich progach :)
 
See you!