niedziela, 29 lipca 2012

Ciag dalszy


Diana pokazala mi kilka pieknych miejsc w Cork, co najdziwniejsze te ktore chcialam zobaczyc ale jakos zdawalo sie byc bardzo daleko..



Okolica gdzie sie spotkalysmy, niedaleko Sw. Patryka






Wzgorze na ktore Diana mnie zabrala jest prawie pionowe!




Ale widok cudowny!:)






Kolejny  przepiekny widok na miasto, tym razem z drugiej strony




Ach to niebo! Zdarza sie max raz na tydzien. Jeszcze nie moge tego odzalowac...



I centrum :)








Bylysmy jeszcze w sklepie z piwami z calego swiata, w parku niedaleko Uniwersytetu. Do tego parku na pewno jeszcze wroce bo jest przepiekny! A uniwersytet...Magia! :)

wtorek, 24 lipca 2012

First meeting CS

O Couchsurfingu wiedzialam juz od dawna. Zawsze korcilo mnie by sprobowac, chocby w rodzinnym  miescie... Mialam profil, ale  nikt sie nie zglaszal i ja nie czulam sie na silach by komus pokazac moje miasto ( o "kanapie" nie wspominam gdyz moi rodzice nie wyrazili zgody).
Jednak nadszedl taki dzien, ze wyjechalam z kraju. Wymowki sie skonczyly i trzeba sprobowac!
Postanowilam poszukac kogos w mojej miejscowosci. Z marnym skutkiem to wyszlo wiec postawilam na Cork. Napisalam do dwoch pierwszych osob ktore mi sie wyswietlily. Jedna odpisala...
W miniona sobote bylam umowiona z Diana, ktora miala mi pokazac co nie co w Cork. Oczywiscie ostrzeglam ja, ze moj angielski jest zenujacy i trzeba do mnie wolno gadac :) Trafilam swietnie!  Jak sie okazalo Diana pochodzi z Paragwaju, ktory opuscila robiac sobie tzw Gap Year. Pracowala w Londynie jako wolontariuszka przez rok. Jakos tak w zyciu wyszlo, ze tam poznala swojego obecnego meza, ktory pochodzi z Cork. Postanowila isc na studia w Irlandi i obecnie pracuje jako tlumacz hiszpansko-angielski.
Mowila naprawde wolno i wyraznie , jak czegos nie rozumialam to opisywala, ale bylam pod ogromnym wrazeniem!
Moje pierwsze zetkniecie sie z CS uwazam za jak najbardziej udane!


sobota, 21 lipca 2012

Next beautiful place

Ktoregos slonecznego dnia, mozliwe ze jeszcze w pierwszym tygodniu mojego pobytu, moja HostFamily zabrala mnie na plaze, ktorej nazwy oczywiscie nie pamietam.
Byl piasek, byla zimna woda, lecz widoki zapierajace dech w piersi.
Chyba nigdy sie nie nadziwie jaki ten swiat jest piekny, gdziekolwiek bysmy nie byli :)













Zdjecie wyszlo jak wyszlo. Jedyne z " normalnej plazy"


wtorek, 17 lipca 2012

Cycleway

Na poczatku chcialam podziekowac Wam za opinie! Sama jeszcze nie wiem co byloby lepsze, wiec daje sobie czas. Nikt mnie przeciez nie goni : ) W koncu pospiech jest najgorszym doradca...

W okolicy, ktora zamieszkuje znajduje sie przepiekna sciezka rowerowa. Gdy bylam tam pierwszy raz, byla to sobota tydzien temu. Swiecilo slonce, a deszcz na szczescie darowal sobie wizyte :)
Majac do dyspozycji rower i porady Hostki, udalam sie na owy "teren". 
Pierwsze wrazenia? Przepieknie. W ogole musze przyznac, ze Irlandia mnie zaskakuje!
Wstyd mi przyznac, ale gdy sie tu wybieralam, nie spodziewalam sie niczego wartosciowego dla moich oczu... Dzis zastanawiam sie dlaczego ten kraj nie jest tak popularny ? Wiem, wiem deszcz.. Ale mimo wszystko naprawde warto! Ja dziekuje losowi, ze "skazal" mnie na 3 miesiace w takim miejscu. Jestem pewna, ze nigdy bym tu nie zawitala, bo i po co? :)

Wracajac do sciezki :) 
Jest oblegana przez ludzi dbajacych o siebie, zdrowie. Wcale sie nie dziwie. Ponad tydzien sie napatrzalam na biegajacych, a dzis rankiem sama postanowilam dolaczyc:) Wstalam ponad  godzine wczesniej! Jestem z siebie dumna:) Byla pusta, z wyjatkiem kilku " starszych" ( daje w cudzyslow gdyz tutaj starsi ludzie, sa lepiej wysportowani ode mnie! ). Uwielbiam Ich otwarosc i  gdy mowia Hello :)



Poczatek sciezki









Gdyby bylo 10 stopni wiecej pomyslalabym ze jestem w Chorwacji :))


Przepiekny malutki port :)

Zbieraja sie zlowieszcze chmury...

Pan jak widac ok 60 wzwyz zasuwa na rolkach. Da sie? :)

piątek, 13 lipca 2012

Prosba

Wrocilam wlasnie z przechadzki wzdluz rzeki, podczas ktorej intensywnie myslalam...i wymyslilam co nieco:)

Ale zaczynajac od poczatku. Nie dostalam sie na studia. W sumie nie bylo zdziwienia, ale zal, ze nie wyszlo... Widocznie tak mialo byc.

Mam teraz dylemat co do Reszty mojego zycia. 

Podczas spaceru doszlam do wniosku ze mam kilka opcji.

1) Wrocic do domu w Polsce, i mojej miescinie( Czestochowa), studiowac zupelnie nieinteresujacy mnie kierunek..Bezpieczne, ale kompletnie niezgodne ze mna. Wiec raczej odpada.

2) Jak wiadomo, jestem teraz Au-Pair w Irlandi, niedaleko Cork. Sliczna miejscowosc, piekne krajobrazy, zyczliwi ludzie. Moja Host mama powiedziala, ze jesli tylko chce moge zostac u Nich dluzej (wstepnie ustalone bylo, ze zostaje do konca wrzesnia). Ale tak : ja pracuje ok 20h tygodniowo. Duzo nie zarabiam
(70Euro/tydzien). Zaoszczedzic duzo nie zaszczedze. A mieszkac w tym samym miejscu przez dluzszy czas niz 3 miesiace wydaje sie byc glupota...  Plusem jednak jest czas, ktory moge poswiecic na nauke, jesli bym sie na jakas zdecydowala badz rozwijanie pasji jesli takowa by sie znalazla...

Wzmianka : planuje w przyszlosci studiowac interesujacy mnie kierunek w Wlk.Brytanii badz w zupelnie innym kraju. Do tego jak przeczytalam potrzebne sa 2 kierunki rozszerzone z matury. Ja mam jedno ktore nie wiadomo czy bedzie sie liczyc i do tego z troche marnym wynikiem ( ang rozsz. 58%). 

3) Kontynuowac bycie Au-Pair w innych miejscach, w innych rejonach Irlandi, albo Angli? :)
Chodzi o mozliwosc doskonalenia angielskiego, i zdania testu TOEFL ( ktore jest potrzebne przy przyjeciu na studia). Oprocz tego nowe miejsca, nowi ludzie..Tez nie dluzej niz 3 miesiace ( no chyba ze bylby to Londyn ;d).

4) Najbardziej przemawiajace mi do serca wyjazd do Ameryki. Bo jak nie teraz to kiedy? :)
Aplikacje mam zlozona. Ostatnio dostalam wiadomosc, zebym ulepszyla swoj profil, bo inaczej nikt mnie nie wybierze...Nie mam filmiku. Wybralam tylko 2 dzieci ( co podobno jest glupota, gdyz Amerykanie maja conajmniej 3 ). Mam male doswiadczenie. Malo zdjec. Wiem, wiem, moja wina, ale wszystko robilam tuz przed matura. A potem jakos tak wyszlo...
Jesli bylaby to Ameryka, to na pewno moge zapomniec o zdawaniu matury za rok badz dwa. Nie wierze w to ze bedzie mi sie chcialo...Chociaz ze mna nigdy nie wiadomo co mi do lba strzeli :)
Wiec jesli nie bedzie wiecej matur rozszerzonych, bede zmuszona wrocic do Polski... A o studiach dalekich i magicznych bede mogla pomarzyc...


Ja nie wiem, ktora opcja bylaby najlepsza. A moze jeszcze zupelnie cos innego? Cos mi mowi ze najkorzystniej byloby wybrac 3 , po czym po zdanej maturze wyjechac do Ameryki...

Mam OGROMNA PROSBE do czytelnikow tego bloga ( o ile ktos czyta ;d ) abyscie wypowiedzieli sie na ten temat w komentarzach, badz w za pomoca e-maila do mnie : madz321@o2.pl

Bardzo pomocne beda dla mnie wszystkie opinie. Wszelkie za i przeciw. Osoba ktora patrzy z boku, mysli racjonalniej i znajduje czasem lepsze rozwiazanie badz takie na ktore Ja nie wpadne.

To jest wybor, ktory mocno odbije sie na Moim pozniejszym zyciu. Dlatego tez pragne wiedziec jak najwiecej by miec fajna i ciekawa przyszlosc.

Mam nadzieje, ze Pomozecie? :)
 Bede przeogromnie wdzieczna! I oczywiscie poinformuje o wyborze :)
 

 

wtorek, 10 lipca 2012

Some days


Przebywajac tu mam duzo czasu dla siebie. Rodzice pracuja w roznych godzinach jednak gdy jedno z nich ma wolne ja zazwyczaj tez. 
Wczoraj mialam za zadanie "ogarnac " chalupe, co bylo zajeciem duzo przyjemniejszym  niz opieka nad dziecmi... No i zajelo mi ok 30 min:) Ale to czysta przyjemnosc, gdy do tego mozesz puscic muze na full, tanczyc, spiewac itp:)
Po poludniu na ok 2 godzninki zostalam z dziecmi, gdyz Hosci chcieli jechac do sklepu. Dla mnie: no problem!:) Wieczorem poszlam na spacer a jak wrocilam to byly przytulanki:)))) Jeju powoli zaczynam kochac dzieci!:)
Dzis mialam tylko sprzatanie, wiec postanowilam spotkac sie z Au pair z Polski. 
Ok 16 pilam Guinessa!!!  Osobiscie nie podbil mojego serca, ale nie byl zly.
Potem chodzilysmy troche po slepach, bylysmy w Tesco zakuupic crosanta:))) Zachcianki bab z Polski:)

niedziela, 8 lipca 2012

Pamietnik

Powinnam pisac czesciej. Dzis sobie uswiadomilam, ze przeciez zalozylam tego bloga by poniekad opisywac co u mnie sie dzieje, jak sie zmieniam na przestrzeni czasu, jak wyglada moje zycie. Byc moze za pare/parenascie lat siade i bede z lezka w oku wspominac :)

Jestem w Carrigaline juz 4 dzien. 

W piatek i sobote byl dzien wolny.

 W piatek lazilam po moim miasteczku, a popoludniu samochodem z Hostami udalam sie do Cork gdzie kazdy poszedl w swoja strone...O dziwo, nieprzewidywalnie kupilam spodnie :))) Wrocilismy sie autobusem.
Sobote mialam bardzo aktywna, gdyz jechalam rowerem po przeslicznej sciezce rowerowej niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Piekny port przypominal Chorwacje! Nawet slonce bylo :)
A popoludniu Hosci wzieli mnie na plaze. Do tej pory nie moge wyjsc z wrazenia jaka Irlandia jest piekna :)
Czego przyznam szczerze sie nie spodzewalam:)

Zdjec nie umiem wstawic, musze troche pomyslec:)

A dzis spotkalam sie z polska aupair! Nareszcie jakies ludzie!:))))
Jak sie jedzie do malych miejscowosci trzeba sie liczyc brakiem "atrakcji". 
Ale i tak jestem bardzo zadowolona:)


piątek, 6 lipca 2012

Welcome in Ireland!

Zalecialam w calosci. Moj bagaz tez. Na lotnisku bylo opoznienie ok 30 min, wiec sobie troszke postalam...
W samolocie niestety nie siedzialam przy oknie wiec zdjec nie mam. Zreszta ledwo co widzialam..
Odebrala mnie Hostka. Akurat mieszkaja niedaleko lotniska bo ok 5 km ;)) Maly spal, a mloda podczas podrozy usnela...Ale sobie pogadalysmy, posmialysmy sie.
Potem w domu tez jeszcze gadalysmy o pierdolach:)))

Pokoj mam schludny. Lozko wygodne! :)
Ogolnie dom jest malutki, bo bez pietra, ale jest ogrodek.

Wczoraj byl moj pierwszy dzien. Praowalam od 10 do 14 w sumie. A potem dzieci same przychodzily do mojego pokoju :)

Ogolnie jest fajnie. Jestem bardzo zadowolona. Mysle o kursie z angielskiego, bo  poki co ciezko jest ze mna, ale z Hostem gadam w miare przywoicie:)

Jak sie bardziej ogarne to porobie zdjecia i dodam je na bloga.

Milego dnia!

wtorek, 3 lipca 2012

This time tommorow...

Jutro o tej porze będę w drodze do Pyrzowic. A ok 21 będę na miejscu.
I doświadczę tego wszystkiego o czym czytałam z wypiekami na twarzy... hości, dzieci, wolny czas, poznawanie nowych ludzi, inny język, kultura, inna rzeczywistość...
Boję się wszystkiego...Począwszy od samolotu po opiekę nad dziećmi...
Ale staram się nie myśleć o tym, choć trudno..Tu się pakuję ( wzięlam nawet zimową kurtkę!),tu sprzątam swój pokój i jeszcze czytam książkę. Emocje najbliższych nie dają spokoju. Bo co jeśli nikt mnie nie odbierze? Akurat tym najmniej się martwię:)
W miarę możliwości będę opisywać co u mnie. Jak toczy się przygoda na irlandzkiej ziemi.
Mam nadzieję, że to będzie fajny czas :)
Dozobaczenia!

niedziela, 1 lipca 2012

Szczęście

Kolejny sukces. Niby był oczywisty, ale zupełnie inaczej cieszy gdy widzi się na własne oczy i czuje w dłoniach.
Zdałam maturę. 
Pamiętam gdy byłam "młodsza" nie wierzyłam, że dożyje tego momentu. Może to głupio, ale to uczucie nawiedzało mnie odkąd skończyłam 13 lat. Kuzynki, znajomi zdawali maturę, potem szli na studia, a ja  kiwałam, myśląc - mnie to się nie zdarzy....
A się zdarzyło. Cud. Spełniam swoje marzenia. Kolejny cud.
Niesamowite. 
Dzisiaj rozmawiając z przyjaciółką z czasów gimnazjalnych uświadomiłam sobie ile już osiągnęłam, ile już przeżyłam, ile wspaniałych ludzi poznałam. Jak wiele dobra było mi dane...
A przecież mogło być zgoła zupełnie inaczej.
W tej chwili czuję ogromną wdzięczność. Moje serce przepełnia radość. Czuję szczęście.
I chciałam się nim podzielić :)))